31.12.2013

rozdział 1

Pierwsza myśl rano? Oczywiście, że „szkoła”.
Rubinowy budzik stojący na szafce nocnej obok mojego łóżka dumnie oznajmiał mi, że jest siódma rano. „Koniec spania!” – zdawał się wołać. Westchnęłam ciężko i sięgnęłam do natrętnego urządzenia, by je wyłączyć i delektować się zaistniałą w pokoju, niezmąconą niczym więcej niż moim oddechem ciszą.
Odrzuciłam błękitną kołdrę, po chwili usiadłam na materacu łóżka i ziewnęłam tak potężnie, że aż łzy napłynęły mi do oczu. Odszukałam po omacku zielone kapcie, które wsunęłam później na stopy. Podczas tej czynności zdążyłam już ziewnąć kolejny raz. Przeczesałam delikatnie poplątane blond włosy, które sięgały mi prawie do połowy pleców; ich jasny kolor odziedziczyłam po mojej mamie.
Nadal zaspana, rozejrzałam się po pokoju, zalanym blaskiem porannego słońca, które wpadało przez okno i w końcu wstałam. Otworzyłam drzwi małej garderoby wbudowanej w ścianę i zaczęłam szukać jakichś ubrań. Wybrałam materiałowe rurki w cytrynowym kolorze i szarą koszulkę z krótkim rękawem. Przechodząc obok komody zdjęłam z niej bransoletkę z czarnego rzemyku, na której wisiała zawieszka z kluczem wiolinowym. Nosiłam ją codziennie, była moją ulubioną bransoletką. W dodatku z racji czarnej barwy zawsze pasowała do ubioru, niezależnie, jakie kolory na sobie miałam.
Nacisnęłam klamkę i wyszłam na korytarz. Naprzeciw mojego pokoju znajdowała się łazienka, do której już po chwili weszłam. Ściany były pokryte bladobłękitną glazurą, a na podłodze, również pokrytej kafelkami, leżał jasny, puchaty dywan. Toaleta, wanna, umywalka i rama od lustra wiszącego nad nią były białe; szafka pod zlewem również. Wszystko miało zrównoważone barwy, było dopasowane do siebie. Małe, wysoko osadzone okno znajdowało się nad wanną.
Podeszłam do lustra, odkładając ubrania na klapę toalety i spojrzałam na swoje odbicie. Z drugiej strony witała mnie dziewczyna z szarymi, niewyspanymi oczami, rozciągniętymi w uśmiechu malinowymi ustami, bladą twarzą z kilkoma prawie niewidocznymi piegami i małymi krostkami, otoczona jasnymi, skołtunionymi włosami. Sięgnęłam po szczotkę i zaczęłam delikatnie rozczesywać blond kosmyki. Zabrało mi to kilka minut. Po tym nachyliłam się nad umywalką i ochlapałam twarz zimną wodą. Sięgnęłam po jaśminowy ręcznik, wytarłam twarz i odwiesiłam materiał z powrotem na haczyk. Zdjęłam koszulkę nocną i założyłam bluzkę. Sięgnęłam po żółte spodnie i naciągnęłam je na siebie. Odniosłam piżamę do pokoju i wróciłam po łazienki. Z szafki pod umywalką wyciągnęłam kosmetyczkę; wyjęłam z niej czarną gumkę do włosów i związałam jasne kosmyki w niskiego kucyka. Przejrzałam się znów w lustrze i znalazłam jeszcze w torebeczce bladoróżową pomadkę. Delikatnie podkreśliłam nią usta i odłożyłam ją do kosmetyczki, którą schowałam z powrotem do szafki. Moja poranna toaleta zawsze tak wygląda.
Wyszłam z łazienki i wróciłam do pokoju. Swoją drogą, zawsze mi się podobał. Miał oliwkowe ściany, na jednej z nich - dokładniej: tej naprzeciw drzwi – widniały duże naklejki z ciemnozielonymi konturami kwiatów. Nad mahoniowym biurkiem wisiały dwa plakaty z moim ulubionym zespołem, All Time Low. Oprócz nich jest kilka z innymi zespołami, grającymi różne odmiany rocka. Lubię słuchać zróżnicowanej muzyki.
Na krześle obrotowym przy biurku znalazłam czerwony plecak. Zeszyty i inne rzeczy potrzebne do szkoły zawsze szykuję sobie wieczorem, dzięki czemu rano nie muszę się tym martwić. Zerknęłam przelotnie na zegarek, postawiony na drewnianej komodzie. Już siódma trzydzieści dwa. Do szkoły mam około piętnastu minut, z łatwością zdążę; lekcje zaczynałam o ósmej piętnaście. Wyszłam z pokoju i przeszłam przez salon, po drodze żegnając się z mamą, trafiając na korytarz i drzwi wyjściowe. Z haczyka nad szafką z butami zdjęłam bluzę. Kiedy już ją założyłam wyjęłam fioletowe trampki. Był maj, nawet rano jest wystarczająco ciepło.
Wyszłam z domu. Był nim jednopiętrowy budynek, pomalowany na beżowo. Idealnie wpasował się w spokojną Asilię. Było to małe miasto, położone w Ameryce. Dookoła miasta było dużo lasów i łąk, a ja miałam to szczęście, że zamieszkałam z rodziną na obrzeżach Asilii. Z kilku okien miałam ładny widok na krajobrazy.
Ruszyłam się w końcu, kierując się do domu naprzeciwko mnie. Mieszkała tam moja najlepsza koleżanka, Clee. Zadzwoniłam do drzwi. Usłyszałam kroki, a w drzwiach stanęła jej starsza siostra z torbą zawieszoną przez ramię, chyba też się szykowała do szkoły. Pewnie pani O’Riley jest w pracy, jest architektem ogrodów. Widziałam kilka jej prac, były świetne.
Kiedy Amy mnie zauważyła uśmiechnęła się przyjaźnie.
– Clee! – zawołała ciemnowłosa w stronę schodów. – Przyszła Ann!
Zaraz po tym usłyszałam kroki na piętrze, po chwili na schodach pojawiła się drobna dziewczyna. Miała czarne włosy, podobne do Amy. Czternastolatka złapała prędko czarną torbę, która stała przy schodach i przerzuciła ją przez ramię. Ubrana była w zieloną bluzę bez zamka i ciemne dżinsy. Na stopach miała białe adidasy, trochę rozklejone. Uśmiechnęła się do mnie wesoło.
– Hej! – przywitała się pogodnie.
– Cześć – odpowiedziałam. – Idziemy?

~*~

Kiedy odłożyłyśmy swoje torby pod klasą i usiadłyśmy obok drzwi podeszła do nas Hayley Stehl – niska, czarnowłosa dziewczyna z młodszej klasy.
– Clee! Lyannette! Widziałyście to?! – wykrzyknęła czarnooka, wyraźnie bardzo czymś przejęta. – Niedaleko szkoły ktoś założył ośrodek jeździecki!
– Skąd to wiesz?... – zapytałam podejrzliwie. Clee już miała maślany wzrok.
– Widziałam ogłoszenie przed wyjściem ze szkoły – odpowiedziała już trochę spokojniej. Nadal była podekscytowana. Po chwili rzuciła swoją torbę obok nas i usiadła naprzeciw. – Idziecie na pierwszą lekcję? Napisali, że jest darmowa!
W tej chwili i ja miałam maślane oczy. Zawsze, odkąd byłam małą dziewczynką marzyłam, by usiąść w siodle i nauczyć się chociażby podstaw. Nigdy nie mogłam tego marzenia spełnić, bo nigdzie w Asilii nie było żadnych stadnin, mimo, że bardziej pasuje do niej określenie „małe miasto” niż „wieś”.
– Pokaż mi to ogłoszenie! – zażądałam. Czarnooka wstała i złapała mnie za ramię, pomagając mi wstać. Po chwili pomogła też Clee i skierowała się w stronę wyjścia ze szkoły, przepychając się między uczniami. Dołączyłyśmy do niej i stanęłyśmy przed tablicą korkową, która była wypełniona wszelkimi ogłoszeniami. Stehl obrzuciła je wzrokiem, poszukując tej właściwej notatki. Po chwili podniosła rękę i wskazała na białą kartkę ze zdjęciem bułanego konia. Przymrużyłam oczy i zaczęłam czytać:

Uwaga! 
Nowo założona stadnina „Vento” zaprasza! Oferujemy: 
- lekcje jazdy konnej: pierwsza darmowa, każda kolejna kosztuje 6.44 $; 
- kwaterunek koni: 322 $ za miesiąc (włączając wyżywienie i wizyty weterynarza)...

Dalsza część mnie nie interesowała. Doczytałam tylko adres i numer telefonu, pod który trzeba zadzwonić, by umówić się na pierwszą lekcję i już byłam pewna, że muszę się nauczyć jeździć konno.
– Posuń się!
Clee, Hayley i ja zostałyśmy odepchnięte na bok. Zauważyłam rude loki i już wiedziałam, kto to jest...
Louille Sanderson dołączyła do naszej szkoły, do starszej o rok klasy na początku tego roku szkolnego. Jeszcze w październiku była nieśmiała i miła, ale kiedy przypodobała się innej żmii z równoległej klasy nie dają żyć innym dziewczynom. Wszędzie się wpychają i we wszystkim muszą być najlepsze.
Piętnastolatka spojrzała na nas pogardliwym wzrokiem po przeczytaniu ogłoszenia.
– Myślisz, że będziesz umiała jeździć? – prychnęła do Clee, jej ulubionej ofiary i roześmiała się szyderczo. – I tak będę lepsza! Od małej jeżdżę konno!
– Ja też pewnie dłużej utrzymam się na koniu niż wy razem wzięte – dodała Charlotte Charles, mrużąc zielone oczy. Kolejna żmija, zupełnie jak Lou. – Wyprzedzimy was we wszystkim – utrzymywała, spoglądając na nas mściwie spod blond grzywki. Zaśmiały się złośliwie. Po chwili jednak Lou, widząc, że nic nie odpowiadamy prychnęła i odwróciła się, zarzucając rudymi włosami i oddaliła się wraz z nimi. Dopiero wtedy spojrzałam na Clee. Miała żądzę mordu wypisaną w zielonych oczach.
– Te dwie kretynki uważają się za lepsze od nas?! – wykrzyknęła, kiedy zniknęły na końcu korytarza. Kilka osób się na nas spojrzało. – Już my im pokażemy – zaprzysięgła. Po chwili rozbrzmiał dzwonek i musiałyśmy wrócić pod klasę i czekać na nauczycielkę od angielskiego.

~*~

Kiedy wróciłam do domu od razu zapytałam mamę, czy będę mogła jeździć konno, a ona – ku mojemu wielkiemu, ale pozytywnemu zdziwieniu – odpowiedziała, że mogę spróbować swoich sił. Zastrzegła tylko, że będę płacić z własnej kieszeni, z czym nie będzie problemu; zawsze oszczędzam na tego typu potrzeby, odkładam każdą kwotę na później.
Myślałam, że oszaleję z radości. Przeszłam się kilka razy dookoła mojego pokoju, żeby zużyć trochę energii. Trochę pomogło, ale nadal byłam pijana wesołością. Usłyszałam dźwięk wiadomości i sięgnęłam po telefon, leżący na biurku. Na ekranie migał napis „1 wiadomość od: Clee :)”. Otworzyłam ją i przeczytałam wiadomość: „Czesc. :) Twoja mama się zgodzila? Moja tak”. Odpisałam jej, że tak i dopisałam, że jestem umówiona na lekcję jutro, o szesnastej. „Ty tez? Chyba te lekcje beda grupowe”, odpisała po minucie. „Widocznie tak”, wystukałam na klawiaturze i wysłałam. Przez kilka minut pisałyśmy jeszcze do siebie, ale potem zabrakło mi pieniędzy na koncie. Po odrobieniu lekcji i włożeniu do plecaka podręczników i zeszytów od tych przedmiotów, które będę miała jutro włączyłam komputer i zalogowałam się na skype. „Użytkownik Haaileey jest dostępny”. Włączyłam odtwarzacz muzyki i napisałam do niej o tym, że będę mogła iść na pierwszą lekcję, a ona odpisała, że też idzie. I okazało się, że idzie o tej samej godzinie, co ja i Clee.
Mam tylko nadzieję, że Lou i Charlotte nie będzie na tej samej lekcji, co my.

7 komentarzy:

  1. Czekam na rozdział 2 ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. PLEJBEK! <3
    Tak, Koniowata... Tu nie piszę jak Karot, nie ;-;
    Moja droga, na początek zastrzegam, że moje komentarze są zazwyczaj około trzy razy dłuższe od innych, więc nie zdziw się, jeżeli zobaczysz coś, w czym kurde zaczynam gadać jak popieprzona o tym, że rozdział jest zajebisty, że kocham to opowiadanie i że uwielbiam Twój styl. Sratatatata :3

    No, także to był wstęp, przejdźmy do rozdziału xd
    Kuźwa, też chcę tak opisywać :< U mnie jest "Coś tam, coś tam, coś tam, wypadek. Jebs, sratatata, wypadek." Cała fabuła .___.
    Widzę, że lubisz dogłębnie wnikać, co ma jaki kolor, ale mi się to podoba xd
    BO MOŻE JA CHCĘ WIEDZIEĆ, ŻE KWIATKI NA ZIELONYCH ŚCIANACH BYŁY CIEMNOZIELONE?!
    Moja logika, chyba zdążyłaś się już przyzwyczaić :3

    Czekam kuźwa na następny, wstawiaj szybko.
    Amen.

    PS Jutro będziesz miała reklamę bloga u mnie xd

    OdpowiedzUsuń
  3. A propo reklam...
    Mogę zrobić reklamę na blogu na którym jestem C:
    ~ Zgadzasz się ?

    OdpowiedzUsuń
  4. Emm... No więc tak:
    Pierwsze co rzuca się w oczy: masz talent i lubisz pisać. Druga rzecz, którą łatwa da się zauważyć to bardzo bujne i kreatywne opisy, które pobudzają wyobraźnię. Przyjemnie się to czyta. Jedyne co troche utrudnia zadanie to dokładny opis każdej wykonanej czynności, z kilku-zdaniowym opisem pomiędzy.
    Poza tym bardzo mi się podoba i jestem ciekawa jak rozwiniesz akcje ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo mi się podoba. Masz świetny styl, wstawiasz ładne opisy. Czekam na opis pierwszych jazd :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Boski rozdział ;) Szczególnie te opisy. Chociaż czasami mnie męczą, dlatego dobrze, że tekst nie jest bardzo długi. Też chciałabym tak opisywać. Staram się to w sobie wymuszać, ale zaraz są jakieś powtórzenia i błędy, więc ograniczam do minimum. Tobie wychodzi to idealnie. Proszę informuj mnie o nowych rozdziałach na moim blogu, bo jestem taka,że po jakimś czasie zapomnę o twoim i nie będę sprawdzać czy coś dodałaś. Pozdrawiam i czekam na następny ;)
    Ps. Przyzwyczaj się, że w każdym komentarzu będą pozdrowienia xd

    OdpowiedzUsuń
  7. O kurczaczki, nawet nie wiesz jak mnie to wciągnęło. Już po pierwszym zdaniu wiedziałam, że to będzie coś co czyta się w niezwykłą lekkością i przyjemnością. Opisy, które zwykle mnie nudzą, przedstawiłaś na prawdę miły i wkręcający czytelnika sposób, wszystko jest logiczne, sensowne, nie ma tu przypadkowych niedopowiedzeń. Cieszy mnie to, że nie zrobiłaś (a przynajmniej nie znalazłam, bo z moją "inteligencją" nigdy nie wiadomo) czegoś takiego jak zakładka z bohaterami - nie wiem jak innym, ale mi całkowicie psuje to pierwsze rozdziały. Wszystko mam podane na tacy, więc po co czytać? Wolę poznawać bohaterów przez opisy wplecione w tekst, wszystko jest w tedy ciekawsze, milsze. Dodatkowo czuję się jakbym czytała prawdziwą książkę, a nie bloga.
    A więc mi pierwszy gryz Twojej twórczości podoba się niezwykle, na 100% będę wyczekiwać na kolejne rozdziały i się od Ciebie uczyć, bo ty potrafisz zrobić to COŚ co uwielbiam. :)

    OdpowiedzUsuń